Nasz Patron
Ks. Jan Twardowski (1915-2006) był poetą, księdzem i przede wszystkim niezwykłym człowiekiem. Prawie cała historia jego życia związana była z Warszawą, jego rodzinnym miastem. Tam przyszedł na świat, dorastał, walczył z okupantem jako żołnierz AK, zdobywał wykształcenie i później przez lata pełnił posługę kapłańską jako rektor kościoła sióstr Wizytek, gdzie głosił kazania dla dzieci. Doczekały się one publikacji w tomach „Zeszyt w kratkę” oraz „Patyki i patyczki”.
Twórczość poetycka Jana Twardowskiego wpisuje się w nurt poezji religijnej. Znajdziemy tu wiele refleksji na temat wiary, Boga, relacji człowieka z Bogiem. Z drugiej jednak strony dostrzeżemy też człowieka z jego słabościami, problemami i wątpliwościami. Teksty te przepełnione są głębokim humanizmem, wyrozumiałością dla ludzkich błędów i niedoskonałości, często przyprawione subtelnym humorem- środkiem uśmierzającym w obliczu spraw przykrych i ostatecznych. Poeta nigdy nie poucza i nie daje gotowych odpowiedzi, raczej stawia pytania, skłania do refleksji.
W jego stosunku do świata widoczna jest wręcz dziecięca świeżość spojrzenia, fascynacja i zachwyt, płynące z przekonania, że jest on dziełem Stwórcy. Utwory Twardowskiego potrafią skupić uwagę czytelnika na rzeczach powszechnie uznanych za pospolite, zwykłe, przeciętne czy nawet brzydkie. Liczne metafory odwołujące się do przyrody przywołują więc żuczki biedronki, polne kwiatki, dudki z krzywymi dziobami, sroki i inne, bo każde dzieło Stwórcy, według poety, jest doskonałe i godne pochwały. Jeżeli jeszcze do tego doda się prosty język poprzetykany gdzieniegdzie zaskakującymi metaforami i paradoksem , to mamy jedno z najciekawszych zjawisk literackich w polskiej literaturze XX wieku.
Jest czas
U nas wakacje. Nic się nie dzieje
usiadły liście lnu
siedem tysięcy pszczół bez urlopu
pracuje za darmo
nikt z nas się teraz nie śpieszy
jest czas
Rozmawiamy
-pani stale co rok młodsza
tylko się kapelusz ja Pałac Kultury starzeje
zresztą wszystko wiadomo, bo nikt nie wie
czytamy o sympatycznej świętej, która poszła z grzechem do nieba
opodal milczący po upadku kamień
jemu wierzę